Gorączka zakupów to również gorączka kradzieży

You are currently viewing Gorączka zakupów to również gorączka kradzieży

Gorączka zakupów to także łowy dla złodziei. Wzmożona czujność na parkingach galerii handlowych szczególnie zalecana.

Co roku scenariusz się powtarza. Zaaferowani najpierw szukaniem miejsca parkingowego, potem zakupami, a następnie korkiem wyjazdowym jesteśmy łatwym celem dla amatorów cudzej własności. Nasz samochód służy jako przynęta. Jak odeprzeć ewentualny atak?

Oglądajmy auto

Bez względu na to, czy lubimy robić zakupy, czy unikamy jak ognia, przed świętami mamy pod górkę. W sklepach tłok, na parkingach tłok. Im bliżej świąt, tym gorzej. Łatwiej o stłuczkę niż o miejsce parkingowe. Gorączka zakupów w pełnej krasie. Nic dziwnego, że jak już szczęśliwie znajdziemy się na parkingu z zakupami, to myślimy przede wszystkim o sprawnym zapakowaniu bagażnika i równie sprawnym wyjeździe. Słusznie, ale to za mało. Zanim wyruszymy, obejrzyjmy samochód ze wszystkich stron, by upewnić się, że nikt niczego nam nie podłożył. Szczególnie, jeśli przyjechaliśmy w pojedynkę. A możecie nam wierzyć, że jesteśmy pod obserwacją nie tylko kamer przemysłowych.

Poszukujemy podłożonych przedmiotów

Przedmiotów poszukujemy, by ustrzec się przed metodą kradzieży na butelkę, na druty, na kolce, itd. W zależności od użytego przedmiotu metoda może mieć inną nazwę, ale działa w zbliżony sposób. W każdym razie sprawdzamy, czy w nadkolach, kołach, oponach nie znajduje się tzw. ciało obce. Jeśli jest, to zamykamy samochód i usuwamy podrzucony przedmiot. Niezwykle istotne jest tu słowo “zamykamy”. Jeśli tego bowiem nie zrobimy, to z dużą dozą prawdopodobieństwa staniemy się ofiarą złodzieja. Jak to działa?

Gorączka zakupów i złodziejski proceder

To, że w naszym aucie ktoś umieścił jakiś przedmiot oznacza, że ten ktoś – złodziej – jest w pobliżu i śledzi nasze zachowanie. Z reguły spodziewa się, że wsiądziemy do samochodu, ruszymy, a dobiegające skądś odgłosy skłonią nas do zatrzymania pojazdu i sprawdzenia źródła hałasu. A wówczas niestety w większości przypadków sami się podkładamy. Tak dalece skupiamy się na źródle dźwięku, że wszystko inne przestaje się dla nas liczyć. Na czele z samym samochodem. Nie zamykamy go, czyli dosłownie i w przenośni zostawiamy złodziejowi otwarte drzwi. To wręcz zaproszenie do kradzieży. Łupem padają rzeczy leżące na siedzeniach, a czasem nawet torby w bagażniku. Podobnie może się zdarzyć, jeśli przed jazdą znajdziemy pułapki, ale podczas ich usuwania również nie pomyślimy o zamknięciu samochodu. 

Jak ograniczyć ryzyko

Ryzyko kradzieży ograniczymy przede wszystkim wówczas, kiedy przyjedziemy w kilka osób lub jeśli będziemy pamiętać o zamknięciu drzwi auta. Dodatkowo nie zostawiajmy niczego wartościowego we wnętrzu, ani nie zabierajmy przypadkowych współpasażerów. To jedna z nielicznych sytuacji, kiedy nie zadziała nawet monitoring GPS. – Dla SafeFleet bezpieczeństwo ma znaczenie priorytetowe. O ile jednak nasz system bez trudu wskaże pozycję pojazdu, jego trasę, parametry jazdy, opłaci e-TOLL, odczyta dane z tachografu, czy uruchomi alarm w przypadku nieautoryzowanego otwarcia pojazdu, tak na otwarte drzwi nic nie poradzi – mówi Jakub Wojda, prezes zarządu SafeFleet. Tu musimy być bardziej przebiegli niż złodziej. Nie dajmy się podejść.